top of page

MAKUTU kosmetyki z duszą lasu - wywiad z Katarzyną Majewską

Zaktualizowano: 9 lip


Katarzyna Majewska od dziecka czuła związek z przyrodą, a jej pasja do naturalnych składników przerodziła się w autorską markę botanicznych kosmetyków. W wywiadzie opowiada o swojej drodze od dziecięcych eksperymentów w ogrodzie babci po stworzenie własnej manufaktury w lesie. MAKUTU to nie tylko kosmetyki – to filozofia życia blisko natury, oparta na wiedzy, pasji i uważności.

Nie chcę mieć ogromnej fabryki, chcę zostać małą manufakturą, która naprawdę działa blisko lasu i blisko przyrody, nie ingerując w nią więcej niż to niezbędne.


ree

Maria Kroczak: Katarzyno, Twoja przygoda z kosmetykami zaczęła się już w dzieciństwie. Czy pamiętasz moment, kiedy zrodziła się pasja do tworzenia naturalnych preparatów?


Katarzyna Majewska: Tak, moja przygoda z kosmetykami zaczęła się już w dzieciństwie, ale to chyba chęć kreowania czegoś swojego, unikalnego, była największym motorem moich działań - od zawsze. Faktycznie, już w szkole podstawowej, a może nawet wcześniej, przyjeżdżając do osolińskiego lasu na weekendy i ferie do babci, zbierałam różne rośliny, owoce i próbowałam z nich coś ucierać. Nakładałam młodszej siostrze maseczki z liści - oj, nie miała łatwo! Babcia na dłoniach testowała jakąś „ciapę” utartą z poziomek i agrestu, dekorowałam nawet psa. - nie robiąc mu oczywiście żadnej krzywdy. Ze skórki od ogórka robiłam pierwsze „toniki wybielające” , bo piegi nie były czymś pożądanym na moim sześcio- czy siedmioletnim nosie. Temat naturalnej kreacji zawsze mi towarzyszył i zawsze towarzyszyła mi myśl, że będę coś tworzyć, że w swoim życiu będę wykorzystywać swoją pomysłowość i to, co można znaleźć blisko w naszym naturalnym otoczeniu.


Wychowywałaś się w mieście, skąd zatem twoje zamiłowanie do roślin? Tak wychowywałam się we Wrocławiu, w dużym mieście. Moja styczność z przyrodą była bardzo silna. Wszyscy moi bliscy, moja rodzina, byli zawsze blisko roślin. Rodzice mają wykształcenie przyrodnicze, przy domu mieliśmy ogromny, dziki, pełen drzew i krzewów ogród, który od dziecka był moim placem zabaw. Wszystkie wolne chwile spędzaliśmy w lesie lub na łąkach. Od małego uczyłam się nazw nowych roślin - nie tylko po polsku, ale też po łacinie. Zawsze mnie to interesowało. Odkąd pamiętam, zastanawiałam się, które rośliny można ze sobą połączyć, żeby uzyskać jakieś efekty, żeby zrobić z nich np. zupę, dżem, roślinną farbę albo coś na kształt maseczki do twarzy. Jestem chemikiem i swoją pracę dyplomową też robiłam, łącząc specjalne substraty po to, by zsyntetyzować odpowiednie kryształy, o określonym kształcie, które dalej będą służyły do powstawania znowu czegoś konkretnego. Ta ciekawość łączenia różnych substancji, to takie zbieranie informacji, to wybieranie różnych substratów po to, żeby z nich wykreować jakiś produkt ostateczny - to jest moja droga - przez całe życie. No i tak to się zaczęło. Dziesięć lat temu stwierdziłam, że po wielu latach pracy w biznesie medycznym dojrzałam już do tego, żeby prowadzić własny biznes i otworzyć własną produkcję kosmetyków. Tak powstało MAKUTU - kuchnia kosmetyczna, w której robię naturalne kosmetyki botaniczne.



Twoje produkty bazują na lokalnych roślinach i dzikiej zieleni. Jak wygląda proces pozyskiwania tych składników i tworzenia z nich kosmetyków? Tak, moje produkty - kremy, balsamy, pianki do mycia - wszystkie stworzone są z udziałem roślin, które pozyskuję lokalnie. Ponieważ mieszkam w lesie, mam tu dostęp do bardzo dużej różnorodności lokalnych roślin, takich dziko rosnących. Jestem chemikiem, więc wiem, jak je przetworzyć, wydobyć z nich to, co najcenniejsze dla skóry. Razem z moim partnerem wybudowaliśmy specjalne laboratorium, przeznaczone do tego, żeby przekształcać te rośliny w odpowiednie ekstrakty i substraty, z których powstają później kosmetyki. Wygląda to tak, że chodzę w odpowiednim czasie po lesie i po okolicznych łąkach - bo kluczowe jest co, kiedy i jak zbieramy. Zbieram rośliny, właściwie fragmenty tych roślin - bo to nie tylko rośliny zielne jak na przykład: pokrzywy, skrzyp, dzika malina czy szyszki chmielu, ale również korzystam z produktów bardzo wielu różnych drzew. Po odpowiedniej przeróbce powstają z nich ekstrakty, które później po oczyszczeniu i przebadaniu służą mi jako surowce. Wykorzystuję to, co jest mi dane, ale posiłkuję się również masłami roślinnymi i olejami z organicznych upraw.


Podczas naszego spotkania w Zielonej Górze powiedziałaś, że kosmetyki MAKUTU to kosmetyki botaniczne, co to oznacza?

Kosmetyki MAKUTU to kosmetyki botaniczne, czyli takie, w których nie wykorzystuję żadnych substancji pochodzenia zwierzęcego. Dodatkowo wykorzystuję oleje z nasion tłoczonych przez lokalnych, posiadających odpowiednie certyfikaty producentów. Zależy mi na tym, by znać pochodzenie surowca - wtedy mogę świadczyć o jego czystości chemicznej oraz jakości. Wyszukuję więc producentów oleju kokosowego w Azji i szukam hiszpańskich producentów oleju ze słodkich migdałów, po to, by później móc również w zgodzie ze sobą i z pełną szczerością powiedzieć, że to, co robię, ma przede wszystkim dobrą jakość i jest w duchu „slow” . Moje kosmetyki powstają w małych, krótkich partiach – jak dobre jedzenie. Nie ilość, a jakość ma decydować o unikalności produktów MAKUTU.



W ofercie Makutu znajdziemy m.in. olejek do ust z pestek wiśni i śliwek oraz marchewkowy krem do dłoni. Skąd czerpiesz inspiracje do tworzenia tak unikalnych receptur? Inspiruje mnie wiele rzeczy. Jestem typem odkrywcy, poszukiwacza - ta nutka naukowa we mnie ciągle gdzieś drzemie, więc dużo czytam, szukam wiadomości na temat roślin. Zbieram informacje od strony chemicznej, botanicznej - jakie czynniki aktywne znajdują się w danej roślinie w dużym stężeniu. Następnie szukam roślin o związkach wzmacniających działanie tych pierwszych - takich, które podnoszą swoją skuteczność wzajemnie. Faktycznie siedzę w papierach, w starych książkach botanicznych, ale również w najnowszych badaniach dermatologicznych, dotyczących skóry czy czynników aktywnych pochodzenia naturalnego, które mają korzystny wpływ na pielęgnację skóry. Wszystko to potem łączę i robię swoje własne kompozycje - to jest taka kreacja chemiczna, którą kocham nad wyraz. Sporo czasu spędzam w lesie, mam psa, codziennie jestem na długim spacerze, poznaję te rośliny, które są w okolicy. I tak na przykład krem marchewkowy powstał między innymi dlatego, że całe łąki w okolicy porośnięte są dziką marchwią, która w kwiatostanach - a właściwie w nasionach - wytwarza bardzo silny antyoksydant. Olejek z pestek dzikiej marchwi, który bardzo dobrze działa rozjaśniająco na przebarwienia, a także ma duże działanie przeciwzmarszczkowe, był inspiracją do powstania marchewkowego kremu do dłoni. Czasem inspiruje mnie zapach - to dla mnie duży bodziec. Kwitnąca czeremcha pachnie migdałowo, jak marcepan i z niej robię destylaty o tym zapachu, które są bazą do produktów myjących. Inspiracji jest wiele, naprawdę, codziennie wstaję z nowym pomysłem w głowie.


Przy produkcji kosmetyku na co szczególnie zwracasz uwagę? Oczywiście bardzo daleka droga jest od momentu inspiracji do powstania kosmetyku. Bardzo zależy mi na tym, żeby oprócz dobrej receptury - czyli połączenia odpowiednich składników w odpowiednich stężeniach - ostateczny kosmetyk był skuteczny, miał odpowiednią konsystencję. I to nad nią spędzam dużo czasu. Bardzo dużą wagę przywiązuję również do zapachu - to kolejny etap. Na „deser” zostają badania rejestracyjne, dermatologiczne, przygotowanie dokumentacji - projekt nowego kosmetyku to są naprawdę miesiące pracy. Warto! Bo ważne dla mnie jest, by powstał produkt wyjątkowy - taki, który spełnia moje oczekiwania.


Prowadzisz również warsztaty, podczas których uczestnicy mogą samodzielnie tworzyć kosmetyki. Co sprawia Ci największą radość w dzieleniu się swoją wiedzą z innymi? Bardzo lubię prowadzić warsztaty – to taki moment, kiedy mogą spotkać się dwie strony, to takie zderzenie wywiad | Katarzyna Majewska produktu z użytkownikiem. Wtedy też otrzymuję feedback - to jest dla mnie bardzo cenne. Dowiaduję się o problemach, o tym, co jest potrzebne, czy co jest poszukiwane na rynku. Gdy pojawiają się konkretne pytania o dany problem, szukam prostych, ale skutecznych rozwiązań - takich, które nie wymagają ogromnego zaplecza, ale wymagają wiedzy, znajomości czynników aktywnych. Czasami wcierka do włosów z odpowiedniej mieszanki ziół, kupionych w sklepie zielarskim, zrobi większą „robotę” niż wypełnione sterydami kosmetyki apteczne. W trakcie warsztatów uczę naturalnego dbania o skórę. Pokazuję, że zdrową, zadbaną skórę można mieć małym wysiłkiem, ale z wykorzystaniem zdrowych i dobrych jakościowo produktów. Nie warto korzystać z produktów wysoko przetworzonych przemysłowo. Ważne, żeby kosmetyki charakteryzowały się dużą biodostępnością. Zachęcam do wykorzystywania niedużej ilości kosmetyków, za to skutecznych. Zachęcam do korzystania z lokalnych zasobów, do wspierania lokalnych producentów i manufaktur. Mówię o tym, by traktować skórę jak organ swojego ciała, o który warto dbać, a niekoniecznie jak plastikową powłokę, na której testujemy co chwila nowe produkty - modne i promowane akurat w danym okresie. Cieszy mnie ta radość i zapał, z jakim powstają proste receptury na warsztatach i ten błysk w oku uczestników, którzy nagle przypominają sobie, że kiedyś ich babcia czy ciocia mówiła o takich właściwościach macierzanki czy mięty. Daje mi to poczucie, że to, co robię, ma sens i cieszę się, że moje produkty sprawiają radość komuś innemu. A chwila spędzona później po warsztatach w botanicznej kąpieli magnezowej przenosi na pachnącą łąkę.



Magazyn KREO - Lato 2025


Katarzyna Majewska - założycielka marki MAKUTU @makutukuchniakosmetyczna. Pokazuje, że świadoma pielęgnacja nie potrzebuje wielu kosmetyków. Cieszy się życiem blisko natury. " Makutu to kuchnia kosmetyczna i labolatorium, w którym pachnie lawendą, nie laborantem... - jak sama o tym mówi - To miejsce, gdzie zioła i oleje łączą się w osobiste mikstury- produkowane lokalnie, ręcznie, bez kompromisów"


Maria Kroczak - Współtwórczyni Akademii Kreatywnych Kobiet, Koordynatorka Projektów. Redaktorka  Magazynu KREO i Magazynu Jestem z... Absolwentka bibliotekoznawstwa i informacji naukowej oraz zarządzania i organizacji pracy, nauczycielka-polonistka. 25 lat pracy w szkolnictwie, w tym 17 lat na stanowisku dyrektora szkoły. Organizatorka imprez środowiskowo-szkolnych. Edytor tekstów.


Komentarze


bottom of page